logo
 

Katoflix

A
A
A
 
Tomasz Kwiecień OP
Dobra pamięć zła
Brak przebaczenia sobie

Kilka lat temu spotkałem mężczyznę, który uznał, że nie jest godzien, by przystąpić do sakramentu pojednania. Codziennie chodził na Mszę św., czytał Pismo Św., jednak jego poczucie winy nie pozwalało mu się wyspowiadać, a raczej przyjąć rozgrzeszenia – bo o swoich grzechach opowiadał dość chętnie. Rzadko mi się zdarza używać mocnych słów wobec osób, których nie znam zbyt dobrze, ale wtedy powiedziałem prosto z mostu: „To jest zwyczajna, obrzydliwa pycha”. Wbrew pozorom, brak przebaczenia sobie jest przejawem próżności!
 
Zdarza się, że nawet po uzyskaniu przebaczenia w sakramencie pokuty, nadal towarzyszy nam bolesny wstyd z powodu popełnionego grzechu. Dręczy nas pytanie, jak mogliśmy do niego dopuścić. Ciągle na nowo przeżywamy tamtą sytuację.
Nie zawsze oznacza to, że nie umiemy sobie przebaczyć. To normalne, że odnajdujemy w swojej przeszłości wydarzenia, które nadal bolą, czasem nawet bardzo mocno. Jeśli jednak pamięć o wyrządzonym niegdyś złu paraliżuje nas w teraźniejszości, jest to znak, że przebaczenia w nas nie ma.
 
W Ewangelii spotykamy dwóch zdrajców: Judasza i Piotra. Prezentują oni dwie zupełnie różne duchowe postawy. Zgrzeszyłem, wydając krew niewinną – mówił o sobie Judasz (por. Mt 27, 4). Nie potrai ł sobie wybaczyć tego, co zrobił. Powiesił się. Piotr również był świadomy swego grzechu. Później jednak trzykrotnie odpowiedział Jezusowi: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham (por. J 21, 15-19). Ważne jest więc to, aby tu i teraz próbować nadać swojemu życiu sens, aby dostrzec w nim wartość, bez względu na to, co wydarzyło się wcześniej.
 
Wszędobylskie ego
 
Brak przebaczenia sobie wiąże się często z przekonaniem, że opłakując własne słabości, udowadniamy Bogu swoją skruchę. W rzeczywistości wynika to jednak przede wszystkim z egocentryzmu. Oczekujemy od Boga specjalnego traktowania tylko dlatego, że okazaliśmy się zdolni do zła, o które się nie podejrzewaliśmy. Ucierpiało nasze wyobrażenie o nas samych, nasze ego. Nieważne są ani konsekwencje tego grzechu, ani drugi człowiek, ani Bóg i Jego miłosierdzie. Jestem tylko ja i moja udręka. „Jakim sposobem JA – dobry, rozsądny, opanowany – mogłem coś takiego zrobić?” „Ja” – wszechobecne, wszędobylskie i rozrastające się jak perz w ogródku.Największe kłopoty z przebaczeniem sobie mamy w sferze, której dotyczy szóste przykazanie. W dużo mniejszym stopniu dręczą nas świństwa wyrządzone innym ludziom, obmawianie ich czy niszczenie relacji między nimi. Łatwiej zapominamy o swojej zazdrości niż o nieczystości. To jeszcze jeden powód, by brak przebaczenia sobie wiązać z próżnością. Grzechy, które człowiek popełnia w sferze seksualnej, najmocniej dotykają jego ego, bo dotyczą jego największych i najintymniejszych pragnień. Dlatego właśnie wstyd jest bardziej dojmujący. Jednak warto pamiętać, co mówi św. Tomasz z Akwinu: grzechy popełniane w sferze cielesnej są lżejsze od grzechów w sferze duchowej.
 
Miłosierdzie nie zna wstydu
 
Fundamentalne znaczenie w ocenie naszej przeszłości ma obraz Boga, jaki w sobie nosimy.

Jeżeli wyobrażam Go sobie jako kogoś z kijem, kogoś, kto chętnie zdzieli mnie po głowie, gdy tylko przekroczę Jego zakaz, przebaczenie sobie może być bardzo trudne. Często także myślimy o przebaczeniu z perspektywy ludzi wielokrotnie zranionych, którzy boją się po raz kolejny zaufać. Unikamy tych, którzy nas skrzywdzili, aby uniknąć kolejnych zranień. Przenosimy te doświadczenia na naszą relację z Panem Bogiem. Wydaje nam się, że jeśli zgrzeszyliśmy, On odwraca się od nas i nie chce mieć z nami nic wspólnego. Tymczasem Bóg nie ma powodu się na nas zamykać, ponieważ my Mu nie zagrażamy. On przebaczył mi mój grzech już w chwili, gdy go popełniałem. Teolog pośród poetów, Charles Peguy, w wierszu zatytułowanym „Przypowieść” porównuje Miłosierdzie Boże kolejno do wiernego psa, bezwstydnej nierządnicy i siostry szarytki. Bóg nie ma najmniejszych trudności, aby uporać się z naszym grzechem. On wie, w jakim świecie żyjemy. Gdyby nie zdawał sobie z tego sprawy, Syn Boży nie stałby się człowiekiem, a zbawienie nie dokonałoby się tak, jak się dokonało.
 
Przez ostatnie pół roku myślę o jednym ze zdań Drugiego Listu do Koryntian, o bardzo mocnych słowach, na granicy herezji: On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (2Kor 5, 21). Syn Boży dla nas stał się grzechem! Wchodzi tak głęboko w rzeczywistość naszego życia, że dotyka nawet tej przestrzeni, w której człowiek jest najbardziej zagubiony i w której boi się Boga. Kocha nas równie mocno wtedy, gdy grzeszymy, i wtedy, gdy ze wszystkich sił przy Nim trwamy. My natomiast ciągle chcemy być wspaniali, zamiast pozwolić się kochać takimi, jakimi jesteśmy. Dlatego właśnie mamy problemy z przebaczeniem samym sobie.
 
strona: 1 2 3
 
   Reklama   |   Wspomóż nas   |   Kontakt   |   Księga Gości   |   Copyright (C) Salwatorianie 2000-2022   |  Facebook