logo
 

Katoflix

A
A
A
 
Roman Bielecki OP
Sumienie trzeba szanować
Ale czy nie mamy do czynienia w takich sytuacjach z grzechem zaniedbania? Przymykamy oko i udajemy, że wszystko jest w porządku?

Teologia moralna mówi, że zaledwie 10 proc. decyzji, które podejmujemy, to sytuacje wyboru między złamaniem lub zachowaniem przykazania. Pozostałe 90 proc. to decyzje bardziej neutralne moralnie, czyli nieobjęte wyraźnymi zakazami i nakazami. Czy mam studiować geografię czy informatykę? Czy mam pracować w takiej czy w innej firmie? Czy mam się kłócić o swoje, czy nie? Pan Bóg dał nam wolność i bardziej interesuje Go to, jak postąpimy w danej sytuacji, jakiego dokonamy wyboru, niż to, jaki grzech popełnimy. Położyłbym akcent na twórczość, bo mam wrażenie, że zbyt szybko godzimy się na to, że możliwe są tylko dwa rozwiązania i że są one przeciwstawne. A co jeśli istnieją inne możliwości? Jeśli jednak uda się znaleźć jakąś płaszczyznę, która pozwoli mi pozostać wiernym sobie, ale i innym dopomoże w drodze do wiary? Krótko mówiąc, są sytuacje, kiedy brak konfrontacji jest poważną niewiernością sobie i Bogu, a są i takie, w których właśnie konfrontacja będzie złem.

Czasami idziemy na kompromis…

To prawda, kompromis kojarzy się często z czymś, co przypomina pakt ze złem. Tyle, że to jest fałszywe rozumienie tego pojęcia. Kompromis jest znalezieniem takiego rozwiązania, które zaspokaja żądania obu stron, ale nie kosztem rezygnacji ze swoich przekonań - inaczej nie jest to kompromis. Najtrudniejsze jest twórcze znalezienie nowej płaszczyzny, na której obie strony pozostaną wierne sobie, ale też zyskają coś nowego, nowe możliwości i cele.

Niektórzy mówią: Nie da się inaczej, wszyscy tak robią.

To nieprawda, że nie da się inaczej. Często moja zgoda na status quo powoduje, że to zło staje się powszechne. Dlatego trzeba znaleźć w sobie odwagę, by z tym złem walczyć - na wielu poziomach.

A co z chrześcijańskim podejściem do konkurencji i rywalizacji? Czy to coś złego?

Grałem kiedyś w lidze księży tenisistów. Na otwarcie turnieju przyjechali dziennikarze i po kolei pytali uczestników, dlaczego grają. Trzech księży przede mną zgodnie stwierdziło, że nie chodzi im o zwycięstwo i wynik jest absolutnie nieważny, gramy wszak tylko po to, żeby budować kapłańską wspólnotę i dobrze się bawić. Przysłuchując się temu z boku, pomyślałem: co ja tutaj robię, chyba jako jedyny chcę wygrać.

Gdy tylko rozpoczął się turniej, wszyscy biegali po korcie jak wariaci, rzucali rakietami, przeklinali, znów było normalnie i każdy chciał być najlepszy. I to jest klasyczny przykład fałszywej chrześcijańskiej pokory.

Przywołam tu Platona, który mówił, że człowiek jest jak rydwan. Powozi oczywiście rozum, a ciągną dwa konie: czarny i biały. Czarny to uczucia, które nami miotają, ale też nas napędzają. Zachowuje się jak wariat, ciągnie w różnych kierunkach, bez ładu i składu. Woźnica musi go jakoś okiełznać, ale pomaga mu w tym biały koń, który ma duży wpływ na swojego czarnego pobratymca. Biały koń to też uczucia, ale tzw. społeczne, czyli ambicja i wstyd. W przypadku ambicji chodzi o stawianie sobie celów i dążenie do ich realizacji. Wstyd ma nas powstrzymywać przed pewnymi działaniami. Rolą woźnicy jest zarządzanie tymi końmi w sposób polityczny, czyli taki, żeby one się nawzajem wspierały, no i ciągnęły ten wóz tam, gdzie on chce, a nie tam, gdzie chcą konie.

Jak w takim razie patrzeć na sukces?

Każdy ma potrzebę bycia docenianym i skutecznym w działaniu, a to oczywiście w jakimś stopniu związane jest z konkurencją, bez której nasze życie jest wykastrowane z emocji. Jeśli jednak sukces staje się celem samym w sobie i dążymy do niego po trupach, to mówiąc językiem Platona, nasza ambicja podporządkowała sobie nasz rozum i używa sprytu do manipulacji, uwodzenia czy zaspokajania swoich namiętności. Inteligencja użyta w służbie pożądań to przerażająca siła.
 
strona: 1 2 3 4
 
   Reklama   |   Wspomóż nas   |   Kontakt   |   Księga Gości   |   Copyright (C) Salwatorianie 2000-2022   |  Facebook