logo
 

Katoflix

A
A
A
 
ks. Pierre Descouvemont
Dlaczego mam się spowiadać?

Spowiadanie się jest zbyt upokarzające

Zarzut ten może skutecznie odeprzeć jedynie wierne przedstawienie istoty sakramentu spowiedzi. Spowiedź nie jest pokutą ani upokorzeniem, które Bóg chciałby nam narzucić, zanim udzieli nam swego przebaczenia.

Poczucie upokorzenia, które może towarzyszyć wyznaniu grzechów, znika zresztą, jeśli pamiętamy, że:

- kapłan także jest grzesznikiem i również musi się spowiadać;

- uczciwość i prostota, z jakimi penitent wyznaje swoje grzechy, zwykle budzi w kapłanie podziw dla jego dojrzałości;

- szczerość wyznania wywiera na nim większe wrażenie niż same grzechy, ponieważ one nie są dla spowiednika żadną nowością;

- tym, co naprawdę przedstawiamy Bogu w obecności kapłana, nie jest lista naszych grzechów, lecz pokorne uznanie, że jesteśmy grzesznikami i nasza chęć wyjścia z tego stanu.

Nie zapominajmy wreszcie, że zawsze możemy wybrać na spowiednika takiego kapłana, u którego łatwiej nam się spowiadać. Znalezienie kogoś takiego może być niekiedy bardzo trudne, lecz daje ogromnie wiele.

Wyznaję moje grzechy bezpośrednio Bogu, jak protestanci.

To często powtarzane stwierdzenie bierze się po prostu z niewiedzy. Nie brak bowiem protestantów, którzy się spowiadają! Sam Marcin Luter często powtarzał, że ogromnie wiele korzystał na przystępowaniu do tego sakramentu i miał nadzieję, iż jego zwolennicy nigdy z tego nie zrezygnują! "Nie chcę, aby ktokolwiek odrzucał spowiedź uszną i nie zamieniłbym jej na żadne skarby świata. Dawno zostałbym pokonany i pożarty przez szatana, gdybym nie korzystał ze spowiedzi" (Wittenberga, marzec 1522 roku).

Podczas jednej z konferencji pewien pastor protestancki dostarczył wymownego przykładu wzrostu wartości tego sakramentu wśród swoich współwyznawców: architekci w Niemczech mieli zwyczaj budowania przy protestanckich zborach obszerniejszych zakrystii, celem ułatwienia spotkania wiernych z duszpasterzem podczas udzielania sakramentu pokuty. Wymowy tego faktu nie zmienia inne rozumienie tego sakramentu przez katolików i protestantów.

Jest oczywiste, że - aby się spowiadać - trzeba wierzyć całym sercem, że Jezus Chrystus pozostawił swojemu Kościołowi kapłanów, którzy mogliby ważnie sprawować Eucharystię i ważnie odpuszczać grzechy, odpowiadając w ten sposób na ludzkie pragnienie pojednania się z Bogiem. Możemy łatwo odszukać w Ewangeliach fragmenty stwierdzające, że Chrystus udzielił swoim Apostołom i ich następcom władzy odpuszczania grzechów (Mt 16, 19; Mt 18, 18; J 20, 23).

Praktykę spowiedzi indywidualnej, jaką znamy obecnie, Kościół wprowadził stosunkowo późno - w V wieku, w Irlandii, w czasach św. Patryka. Kiedy na początku VII wieku mnisi św. Kolumbana przybyli z Irlandii na kontynent, aby ochrzcić Galię (Francję), zwyczaj spowiedzi indywidualnej rozszerzył się na całe państwo Karola Wielkiego, później zaś na cały Kościół zachodni. Uroczyście zatwierdzono go na IV Soborze Laterańskim w 1215 roku.

Niektórzy chrześcijanie pytają zatem, czy Kościół nie powinien wrócić do praktyki tego sakramentu z pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy to istniał wyłącznie obrzęd pojednania dla grzeszników publicznych?

Jednak, jak zauważa ojciec Bernard Bro, dominikanin, warto się zastanowić, dlaczegóż to niektórzy chcą być postępowi w pewnych dziedzinach duszpasterstwa, a w innych są za powrotem do jak najbardziej niepewnej przeszłości? Oczywiście, Kościół nie zamierza w najbliższym czasie porzucić praktyki sakramentu pokuty, która przyniosła i nadal przynosi tyle dobrego. Iluż nawróconych może zaświadczyć, że wyznanie przez nich grzechów kapłanowi nie tylko nie zubożyło ich, ale wyzwoliło i wprowadziło na drogę zaufania i miłości!

Ostateczne nawrócenie ojca Karola de Foucald po jego spowiedzi przed księdzem Huvelinem w parafii św. Augustyna w październiku 1886 roku jest tego tylko jednym z bardzo wielu przykładów!

Warto też pamiętać, że nawet jeśli regularnie spowiadamy się wobec kapłana, przecież jeszcze częściej czynimy to wobec Boga. Mówimy Mu przecież każdego dnia: 'Ojcze. odpuść nam nasze winy' oraz 'Panie, zmiłuj się nad nami!'

Konfesjonał mnie krępuje

Wielu chrześcijan życzyłoby sobie, aby archaiczny mebel, konfesjonał - pomysł jego skonstruowania narodził się dopiero w XVI wieku - zastąpiono obszerniejszą i mniej mroczną rozmównicą, w której wierni mogliby, jeśli zechcą, porozmawiać prawdziwiej, głębiej, i bardziej osobiście ze swoim spowiednikiem.

Już w XIX wieku proboszcz z Ars, św. Jan Maria Vianney, miał zwyczaj spowiadać mężczyzn osobno, w zakrystii. Również wiele kościołów - zwłaszcza bazylik i sanktuariów pielgrzymkowych - dokonało tej zmiany ku wielkiej radości wiernych, nawet jeśli na początku wielu pogubiło się wskutek tego nowego sposobu spotykania się z kapłanem.

Z drugiej strony, jakiekolwiek byłoby owo nowe, dostosowane do nowych potrzeb, miejsce spowiedzi, nie mamy przecież obowiązku opowiadać całego naszego życia. Wartość spowiedzi nie zależy od czasu jej trwania.

Księża są zbyt zajęci innymi sprawami, by mieli słuchać spowiedzi.

Posługa uzdrawiania i troski o życie duchowe jest, wbrew pozorom, bardzo ważną częścią posługi kapłańskiej. Odbieranie grzesznikom możliwości czy łatwości spowiadania się jest odbieraniem im prawa do osobistego spotykania się z Jezusem, a to, że Jezus pragnął spotykać się przede wszystkim z grzesznikami, widać na każdej stronie Ewangelii. Jezus nigdy nie dokonał żadnego fizycznego czy moralnego uzdrowienia bez osobistego nałożenia rąk na proszącego, albo bez zapytania go o wiarę i o to, czego chce.

 
strona: 1 2 3 4 5
 
   Reklama   |   Wspomóż nas   |   Kontakt   |   Księga Gości   |   Copyright (C) Salwatorianie 2000-2022   |  Facebook