Z Twojej wypowiedzi wynika, że nie wierzysz w to, iż Jezus jest obecny w Eucharystii oraz w sakramencie pokuty. No cóż! nie jest to nic oryginalnego. Wielu ludzi w to nie wierzy. Mnie raczej pasjonuje wiara. Wierzyć autentycznie, że nieogarniony Bóg chce nam się dawać w kawałku chleba - to jest dopiero coś! Piszesz: "nigdy nie popełniłem w życiu żadnych ciężkich uczynków", "uważam, że Bóg jest zawsze obecny w moim sercu". Wybacz, ale muszę być szczery: dla mnie brzmi to trochę pyszałkowato. Kiedy czytam np. św. Jana: "My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci", to wcale nie rodzi się we mnie przekonanie, iż jestem OK i Bóg zawsze jest we mnie. Odnajduję w sobie raczej pokłady śmierci. Wspólnota Kościoła pozwala wierzącemu zweryfikować jego mniemanie o sobie samym. Prawdziwa przemiana bierze się z doświadczenia własnej grzeszności w obliczu Bożej miłości. Wówczas wyrusza się w drogę. W drogę, na której umocnieniem jest m.in. Eucharystia i sakrament pokuty. Sorry, że byłem szczery aż do bólu, ale w tych wielkopostnych "potyczkach" nie chodzi nam chyba o cukierkowate schlebianie sobie nawzajem. Bywaj z Bogiem i niech On Cię prowadzi najpewniejsza drogą do siebie.
Dariusz Kowalczyk, jezuita